Ta historia wydarzyła się prawie dwanaście lat temu. Moja teściowa zapisała mieszkanie tylko córce i wnuczce. Dlaczego to zrobiła?

Przecież ona też ma syna — mojego męża. My też mamy dzieci. Czy one nie potrzebują mieszkania?

Z jakiegoś powodu rodzice mojego męża zawsze traktowali swoje dzieci zupełnie inaczej. Zawsze kupowali Ani ładne i drogie ubrania — w końcu jest dziewczynką. Bogdanowi kupowali najtańsze ubrania: w końcu jest chłopcem i nie dba o to, co nosi.

Dlaczego tak nagle? Myślisz, że moi teściowie mieli problemy z pieniędzmi? Wcale nie. Mogli odpowiednio ubrać syna, ale nigdy tego nie zrobili. Bogdan sam dostał się na studia i sam je ukończył, ale rodzice płacili za edukację Anki.

Nawet drodzy korepetytorzy nie pomogli jej zdobyć stypendium. Musiała też wykupić kilka egzaminów. Ale to było w porządku — jej rodzice nie szczędzili niczego dla swojej ulubionej córki.

Potem mój Bogdan dostał pracę i ożenił się ze mną, ale to Ankę rodzice z powodzeniem wydali za mąż: była gospodynią domową i nigdy nie przepracowała ani jednego dnia.

Pewnego dnia moja teściowa ciężko zachorowała i położyli ją do szpitala. Zgadnij, kto się nią zajął? Ja! Synowa! Nie córka!

Jasne — bo Ania dopiero co wyszła za mąż i powinna poświęcić cały czas i uwagę mężowi. Kąpałam teściową, karmiłam ją z łyżeczki, prałam jej ubrania. Ale teściowa nawet mi za to nie podziękowała.

Pozostałam złą synową. Mój mąż płacił za leczenie teściowej. Podczas choroby matki Anka ani razu nie odwiedziła jej w szpitalu. Ale ja i mój mąż praktycznie tam mieszkaliśmy. Anka przyszła dopiero, by odebrać mamę ze szpitala. Wtedy postanowiła z mężem pojechać nad morze.

Poprosili teścia o samochód. Oczywiście nie spotkali się z odmową. Ale mój teść po cichu jeździł naszym samochodem przez miesiąc na działkę. Kiedy samochód się zepsuł, mój mąż naprawił go na własny koszt.

Kiedy nadszedł czas, aby nasze dzieci poszły do szkoły, teściowie nie dali nam ani grosza. Ale kiedy ich Anulka zaszła w ciążę, kupili wszystko dla dziecka.

Dwa lata później teściowa spisała testament: swoje trzypokojowe mieszkanie zapisała Ance i jej synowi. Czy to sprawiedliwe? A co z moim mężem? On też ma prawo do części tego mieszkania. Czy on nie jest ich synem?

Szkoda mi mojego męża. Potem przez prawie dwanaście lat nie widziałam ani teścia, ani teściowej. Moje dzieci czasami ich odwiedzają, ale ja nie.

Nawet nie pytam, co u nich słychać ani czy mają jakieś problemy zdrowotne. Nie interesuje mnie to. Byli w stanie odciąć mojego męża od swojego życia, prawda? Więc usunęłam ich ze swojego. Czy nie mam do tego prawa?